top of page

Recenzja Alien: Isolation


Nareszcie! Po wielu latach czekania, oglądania nędznych imitacji w kinie, grania w gry lepsze, słabsze i beznadziejne, fani obcego mogą wrócić do korzeni serii o Obcym i poczuć horror, z którym zmagała się Ellen Ripley, na własnej skórze! Zdaję sobie sprawę, że recenzja ta jest spóźniona dwa lata w stosunku do premiery gry, ale jako ogromny fan Obcego, muszę podzielić się z Wami moimi przemyśleniami i zachęcić do kupna tej gry (jeśli jeszcze w nią nie graliście).

Po porażce Colonial Marines starałem się sceptycznie podchodzić do AI, tym bardziej, że za produkcję gry wzięła się firma specjalizująca się w strategii, ale z każdą jedną zajawką wrzucaną do sieci przez twórców, podniecałem się grą coraz bardziej i w rezultacie zamówiłem tę pozycję w preorderze.

W grze wcielamy się w dorosłą już córkę Ellen Ripley – Amandę. Zostajemy wysłani na międzynarodową stację kosmiczną – Sewastopol, gdzie znajdują się czarne skrzynki z Nostromo. Dostajemy więc szansę dowiedzenia się, co stało się z mamą Amandy. Oczywiście, jeszcze przed wejściem na pokład stacji, okazuje się, że coś jest bardzo nie tak..

W akcję wciągnięci zostajemy praktycznie od razu po dotarciu do Sewastopola i momentalnie przygniata nas wszechobecne napięcie. Stacja wygląda na opuszczoną, klimat jest mroczny i momentami przerażający. Trupy, ślady walki, zniszczenia – ciężko się domyśleć, co się stało. Stacja się sypie, pozostali przy życiu ludzie nie zawsze są skorzy do pomocy, syntetyczni nie działają tak, jak powinni, a do tego po stacji krąży jakiś nieznany cichy morderca..

Gra zaczyna z wysokiego C i, choć pierwsze spotkanie z Obcym nie następuje zbyt szybko, wciąga nas klimat, którym gra wręcz ocieka i poznawanie mechaniki rozgrywki. A’ propos klimatu - wizualnie gra jest przepiękna. Jest dokładnym odwzorowaniem atmosfery znanej z pierwszego filmu o Obcym Ridley’a Scotta. Scenografia i oświetlenie to istne mistrzostwo świata. Na początku gry eksplorowałem wszystko, co się da, podziwiając dzieło grafików i projektantów z otwartą japą. Do tego muzyka, w dużej części zaczerpnięta z filmu i czujemy się dosłownie przeniesieni w wizję przyszłości, wykreowaną przez Scotta w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Uwielbiam ten aspekt gry do szpiku kości. Sam level design również stoi na najwyższym poziomie. Sewastopol jest świetnie zaprojektowany, różnorodny, a przy tym klaustrofobiczny. Warto również wspomnieć, że jest jeden poziom, który przenosi nas na planetę LV-426, gdzie mamy możliwość zwiedzić statek Kosmicznych Dżokejów (lub Inżynierów, jeśli ktoś woli „Prometeusza”) i, choć niewiele się w tym poziomie dzieje, jest to spełnienie marzenia i Creative Assembly należą się za ten level podziękowania i pochwały. Do tego grafika na wysokim poziomie. Bardzo dobry voice acting. Świetna robota.

Mechanika gry jest ciekawa i w większości przypadków dość intuicyjna. Wiele czynności typu otwieranie zablokowanych drzwi czy hakowanie komputerów to swoiste mini gry, bardzo naturalnie wpasowane w całość rozgrywki (w tle wideo z otwieraniem drzwi z blokadą). Choć w niektórych przypadkach gra prosiła mnie o wciśnięcie złego przycisku i trzeba było pokombinować, o co chodzi. Możliwe, że to wina spolszczenia, nie wiem, jak w oryginale.

Podczas przemierzania kolejnych lokacji na Sewastopolu znajdujemy schematy i materiały potrzebne do budowy różnego rodzaju sprzętu, typu hałaśnik, koktajl Mołotowa, mina EMP czy granat hukowy. Rzeczy bardzo przydatne w grze, ciekawe urozmaicenia. Aczkolwiek nie da się anulować wyboru chęci zbudowania konkretnego przedmiotu, a menu wyboru broni lub zbudowanych własnoręcznych przedmiotów jest bardzo nieprzejrzyste i łatwo, w dramatycznym momencie, wybrać nie to, co się chciało (może filmik walki z androidem i nieskuteczna próba wyciągnięcia broni).

Przejdźmy do meritum sprawy, czyli do Obcego. Jak wspomniałem, dość długo przyjdzie Wam poczekać na pierwsze spotkanie, ale warto. Animacja i modelowanie robią naprawdę pozytywne wrażenie, mimo, że Obcy porusza się w stylu Scotta (czyli nie będzie biegania po ścianach i sufitach). Obcy jest wielki, zły i brzydki i naprawdę ciężko go przechytrzyć. Sztuczna inteligencja obcego jest naprawdę świetnie napisana. Podczas gdy w większości gier akcji czy skrandanek, da się przewidzieć wzór, zgodnie z którym porusza się przeciwnik, w A: I jest to absolutnie niemożliwe. Obcy często robi nieprzewidywalne zwroty, pojawia się w miejscu, w którym wcześniej go nie było, raz pójdzie powolutku, innym razem przebiegnie. Naszym jedynym sposobem na walkę z Alienem jest skradanie (przynajmniej z początku), czyli chodzimy na kuckach, chowamy się po szafkach, pod biurkami i wyglądamy zza winkla nasłuchując czy idzie czy nie. Niektóre lokacje da się przebiec, ale absolutnie nie jest to rozwiązanie na tego przeciwnika, gdyż skurczybyk słyszy wszystko. A jak już Cię usłyszy to po Tobie – rewolweru czy strzelby nie masz, po co wyciągać, możesz uciekać, ale i tak Cię dogoni, a jak się schowasz, to Cię wywęszy. Do dyspozycji mamy stary dobry motion tracker, ale z używaniem jego też trzeba uważać (filmik, jak obcy usłyszał motion tracker podczas gry). Skradanie to bardzo ważny element gry, dlatego tutaj bardzo ważna uwaga, jeśli nie jesteś fanem tego typu gier lub serii o Obcym, nie bierz się za A: I, bo gra Cię zmęczy. W drugiej połowie gry zdobywamy miotacz ognia, z pomocą, którego dość łatwo da się odgnić Obcego, nie musimy już się chować, stawiamy mu czoła. Jest to, wg mnie, kolejny ukłon w stronę filmu Scotta i porucznik Ellen Ripley. Nie ma co jednak kozaczyć z tym miotaczem, bo paliwo szybko się kończy…

Minusem, jeśli chodzi o Obcego, jest dźwięk, czyli równocześnie największy plus gry. Dźwięk jest cały czas obecny w grze, bardzo mało jest elementów wypełnionych ciszą, przez co spotkania z obcym tracą po pewnym czasie na intensywności. Nie możemy wprawdzie przewidzieć, co zrobi xeno, ale wiemy już, kiedy się go spodziewać, co zabija trochę element suspensu. Mam również pretensje do twórców o małe kłamstewko, którym nas potraktowano w trailerach. Żywe cienie, nie ma w grze żywych cieni. Pamiętam konkretny moment w zwiastunie, kiedy Amanada przechodzi zwracając uwagę na jedną część pomieszczenia, kiedy nagle przez pokój przelatuje cień obcego rzucany z przeciwnej strony. Taki potencjał na jumpscare’y i kreowanie napięcia został totalnie zmarnowany, bo żaden NPC, przeciwnik, czy sama Amanda nie rzucają cienia. (fragment trailera z cieniem puścić).

Jak wspomniałem wcześniej, nie tylko z Obcym przyjdzie nam się mierzyć – na stacji są również ludzie, którzy próbują ratować się „po trupach” i cyborgi. Ludzie nie stanowią wielkiego wyzwania – mają co prawda broń palną, ale często robią nią tyle hałasu, że sami ściągają na siebie Obcego, a w innych przypadkach można go na nich napuszczać, na przykład przy pomocy hałaśników. Syntetyki natomiast są tanią imitacją, znanych nam z filmów, „sztucznych osób”, produkowanych przez firmę Weyland Yutani. Nazywają się Working Joes, ciągle się psują i podczas naszego pobytu na Sewastopolu wszystkie poczuły zew krwi. Walka z nimi jest już trudniejsza, bo są dużo silniejsze i bardziej wytrzymałe niż ludzie, a do tego Obcy nie zwraca na nie uwagi, ale na nas już tak, więc często najlepszym rozwiązaniem jest znowu skradanie. Chociaż sporo frajdy sprawiło mi pranie cyborgów pałką elektryczną, to uważam, że jest ich odrobinę za dużo (ludzi tak samo) i odciągają uwagę od głównego antybohatera gry.

Mamy więc Obcego z kompletnie nieprzewidywalnym AI, Working Joes, mamy klasycznych zbirów ludzkiego gatunku, ale to nie wszystko – do tej mieszanki, Creative Assembly postanowiło dodać zabójczy… system zapisywania postępu w grze. Nie ma autozapisu. Gracz musi ukończyć całą sekcję i manualnie zapisać grę w czymś w rodzaju telefonu, podwieszonego na ścianie. Dość ryzykowny zabieg, bo biorąc pod uwagę jak wymagająca jest rozgrywka, brak możliwości zapisania stanu gry w dowolnym momencie, może stać się powodem poważnych frustracji. Wydaje mi się jednak, że był to udany zabieg – ukończenie sekcji i znalezienie punktu zapisu gry jest bardziej satysfakcjonujące, a do tego dodatkowo rośnie napięcie podczas gry.

Podczas gry mamy również możliwość zagłębienia się bardziej w świat poprzez obiekty do kolekcjonowania – karty identyfikacyjne pracowników statku, logi stacji i audio logi załogi z Nostromo. Pierwsze dwa były dla mnie raczej bezużyteczne, a do tego ciężko było się skupić na kolekcjonowaniu czegokolwiek, ze względu na stałe napięcie, w jakim się znajdujemy. Audio logi ze statku Nostromo to inna sprawa – kolejny, bardzo klimatyczny ukłon w stronę fanów Obcego, gdyż były one nagrywane przez aktorów, którzy wystąpili w filmie, w tym Sigourney Weaver. Aktorzy z filmu pojawiają się również w dodatku DLC Crew Expandable. Kolejny świetny smaczek.

Fabuła nie jest najważniejszym aspektem gry, ale jest to w tym przypadku zaleta, bo zwiększa możliwości regrywalności. Brakuje jednak bardziej wyrazistego zakończenia. Dynamika gry bardzo się zmienia pod koniec. Zanosi się na coś naprawdę wypierdowego i z przytupem, a tymczasem dostajemy zakończenie napisane bardziej pod kolejną część gry. Jeśli powstanie takowa, to będę jedną z pierwszych osób, które ją zamówi, ale zakończenie mogło być bardziej satysfakcjonujące i jednocześnie kłaść fundament pod kontynuację. Dodatki DLC są w porządku. Dla mnie atrakcyjne głównie ze względu na aktorów z filmu – to głównie seria wyzwań zręcznościowych, bez fabuły. Można zagrać, ale dużo nie stracisz odpuszczając ich zakup.

Podsumowując – gra jest świetna. Jeśli jesteś fanem Obcego i w nią nie grałeś – wstydź się! A potem zrób sobie przysługę i kup ją, bo naprawdę warto, tym bardziej, że ceny poszły już bardzo w dół. Moja ocena to 9/10!

Linki:

Galeria:

Nasza recenzja na youtube:

OSTATNIO DODANE
TAGI
ARCHIWUM

TEK

TESTERS

bottom of page